Pierwszy skład biorący udział w zdarzeniu jechał w relacji Gliwice - Warszawa, drugi zaś Warszawa - Budapeszt. Kilka minut po opuszczeniu Piotrkowa Trybunalskiego, a kilkaset metrów za wsią Jarosty, około godziny 21:00, trzy ostatnie wagony pociągu pośpiesznego relacji Gliwice - Warszawa odczepiły się od całego składu i wypadły z torów blokując tym samym równoległy tor. Oprócz oderwanej części, kilka końcowych wagonów było również wykolejonych. Kilkanaście minut później nadjechał z pełną prędkością pociąg pośpieszny relacji Warszawa - Budapeszt. Maszynista Wiesław Kolarczyk w ostatniej chwili dostrzegł światła latarek i rozpoczął hamowanie, jednak z prędkości 105 km/h zdołał zejść tylko do 90 km/h. Pociąg uderzył w oderwaną część składu stojącą na jego torze. Siła zderzenia była tak duża, że wielotonowe wagony spiętrzyły się na wysokość kilku pięter, a metalowe fragmenty zostały porozrzucane w promieniu stu metrów.
Do zbadania przyczyn wypadku powołano komisję, której ustalenia do dziś kwestionowane są przez naocznych świadków. Oficjalny raport mówił o 34 osobach zabitych i 67 rannych. Liczby te wielu uznaje za znacznie zaniżone – ranni kierowani byli do kilku szpitali: w Piotrkowie, Tomaszowie Mazowieckim, Rawie Mazowieckiej, Radomsku, a nawet Łodzi. W ówczesnej prasie lokalnej napisano w tamtym czasie, że sam szpital w Piotrkowie przyjął 60 rannych. Prawdopodobnie ówczesne władze chciały zamaskować rozmiar katastrofy, ze względu na źle zorganizowaną akcję pomocy. Informacji o tym zdarzeniu nie ma też w archiwach służb ani państwa.
Po trzech dniach prac komisji ogłoszono wyniki śledztwa. Przyczyną wykolejenia wagonów była pęknięta w kilku miejscach na odcinku pięciu metrów szyna wyprodukowana z nieodpowiedniej stali, jako że w owym czasie najlepszą stal Polska musiała przeznaczać na produkcję uzbrojenia w ramach Układu Warszawskiego.
W październiku 2007 roku, w 45. rocznicę wypadku, odsłonięto w miejscu zdarzenia pomnik upamiętniający ofiary katastrofy. Katastrofa pod Piotrkowem została wykorzystana przez władze PRL do zatuszowania wypadku na Defiladzie Wojsk Układu Warszawskiego na Jasnych Błoniach w Szczecinie, podczas której czołg T-54 rozjechał siedmioro dzieci. Wbrew zwyczajowi, o wypadku kolejowym pisały wówczas wszystkie ogólnopolskie dzienniki.
![]() |
fot. PAP |
Brak komentarzy :
Publikowanie komentarza
Anonimowe komentarze nie będą akceptowane