Jednak moją uwagę zwraca fakt, że w Krakowie istnieją duże różnice między przewoźnikami. I tak: w krakowskim MPK jest zwykle bardziej gorąco, a klimatyzacja włączana jest jakby później. W pojazdach firmy Mobilis z kolei chłodniej robi się dużo wcześniej, dzięki czemu komfort podróży jest dużo lepszy. Jaki jest powód tych rozbieżności? MPK włącza klimatyzację przy temperaturze 26 stopni, na polecenie… dyspozytora. Jest to o tyle dziwne, że dyspozytor nie ma pojęcia o warunkach cieplnych w danym punkcie Krakowa. W Mobilisie natomiast temperatura uruchamiana jest przez kierowcę w momencie, kiedy na zewnątrz jest więcej niż 22 stopnie. I koniec, po prostu ma być. Czym zajmuje się ZIKiT, że nie wymaga skutecznie pewnych elementarnych zachowań od przewoźników tak, aby komunikacja miejska kojarzyła się jednoznacznie dobrze? Ale, co ja gadam, w sumie warszawski ZTM też ma czasem problemy z egzekwowaniem pewnych rzeczy od swoich podwykonawców...
Generalnie niby mała rzecz, a przyczynia się do dzielenia pasażerów komunikacji miejskiej na lepszych i gorszych. MPK, które ma większe stawki za wozokilometr niż Mobilis, musi dodatkowo oszczędzać na paliwie i kosztach eksploatacji, oszczędnie używając klimatyzacji. A jeśli mamy na zewnątrz 24 stopnie, w autobusie komplet, a przed nami korek? Wewnątrz pojazdu robi się 40 stopni, trudno więc dziwić się późniejszym omdleniom i interwencjom pogotowia, co w konsekwencji prowadzi do opóźnień i zatrzymań. Zresztą używanie (bądź nie) klimatyzacji w pojazdach to bynajmniej nie jedyny grzech krakowskiego MPK i innych tego typu przedsiębiorstw w Polsce, które wykluły się jako państwowe na podwalinach rozmaitych Wojewódzkich Przedsiębiorstw Komunikacyjnych, i nieraz tkwią jeszcze w poprzednim systemie, gdzie najważniejszy jest kierowca, motorniczy czy kadra z biurowca, a nie klient – w tym wypadku pasażer.
![]() |
Klimatyzowany Mercedes Citaro w barwach MPK Kraków (fot. MPK Kraków) |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Anonimowe komentarze nie będą akceptowane