Pierwotnie PKP PLK planowały rozpocząć prace już w przyszłym roku, uwzględniając cały odcinek. Projekt zgłoszony do CEF opiewał na ponad 4 miliardy złotych. Jednak już jesienią 2016 roku 99% projektu zostało, podczas nowelizacji Krajowego Programu Kolejowego, przesunięte na listę rezerwową. Na liście głównej pozostały tylko prace przygotowawcze za niespełna 40 milionów złotych. Na szczęście Komisja Europejska pozytywnie oceniła wniosek złożony w III naborze, co nie oznacza, że sytuacja się zmieniła. Zgłoszony projekt opiewa bowiem na niespełna pół miliarda złotych, zamiast wpisanych do KPK 4 miliardów, co stanowi nieco ponad 10% kosztów inwestycji. Tak więc dobudowa drugiej pary torów na razie umarła. Żadne zapewnienia ze strony MiB i PKP PLK nie są teraz w stanie uspokoić nastrojów na Górnym Śląsku...
Cóż, pieniądze znów trafią gdzieś indziej. Odnoszę wrażenie, że teraz rząd będzie chciał zrobić wszystko, by wydrzeć jak największe środki na realizację projektu Kolei Dużych Prędkości, bez których Polska przecież sczeźnie i pogrąży się w odmętach mroku. Ludzie w tym kraju posyłani są na wakacje przez pół świata starymi wagonami bez klimatyzacji i bieżącej wody w umywalkach, ale się szybkich pociągów zachciewa. Górny Śląsk jest w szczególnie trudnej sytuacji, bo ruch drogowy rośnie, miejsca na kolejne autostrady nie ma, a publiczny transport tradycyjny na dłuższą metę nie jest rozwiązaniem zadowalającym pod względem czasowym. I żadnego z tych problemów nie rozwiąże nawet tysiąc szybkich składów Pendolino, kiedy ludzie potrzebują szybko i sprawnie pojechać z Sosnowca do Tychów czy Zabrza...
![]() |
fot. Fakt |
Brak komentarzy :
Publikowanie komentarza
Anonimowe komentarze nie będą akceptowane