Raczej nie uda się zbyt szybko przywrócić do ruchu trasy między Konstantynowem Łódzkim a Lutomierskiem - na jedynej stricte wiejskiej trasie tramwajowej w całej łódzkiej aglomeracji. Wątpię nawet, czy uda się to zrobić jeszcze przed końcem roku. Jednorazowy wjazd tramwaju na nieczynny od lutego odcinek wiosny nie czyni, i choć ciągle do niego nie doszło, ma on za zadanie sprawdzenie, czy linia jest faktycznie w tak złym stanie, czy jednak można prowadzić ruch tramwajowy. Piłka jest teraz po stronie MPK, bez którego zgody żadne tramwaje z pasażerami tamtędy nie pojadą. I jeżeli przewoźnik uprze się, że trasa zagraża bezpieczeństwu, to choćby się władze Konstantynowa skichały, nic nie poradzą, i będzie trzeba zrobić ten cholerny remont. Zresztą, co tu dużo mówić, dotąd właściwie to MPK prowadziło jakiekolwiek prace na tej linii.
Problemy z zachodniej części aglomeracji to nie jedyne zagrożenie dla podmiejskich tramwajów. Fatalnie mają się tory w Zgierzu, gdzie właściwie natychmiast konieczny jest kompleksowy remont między Helenówkiem a Kurakiem, skutkujący co prawda niejakim paraliżem komunikacyjnym, jednak z punktu widzenia chęci utrzymania tramwajów jest on absolutnie konieczny. Kolejne ograniczenia prędkości już to wystarczająco unaoczniają. Za chwilę i tam MPK tupnie nogą i powie: nie jeździmy. I dopiero zacznie się jazda bez trzymanki. Czy zapowiadane przez Łódź kolejne pochylenie się nad projektem tramwaju regionalnego jest jeszcze jakąkolwiek szansą w tym względzie? Chyba już na to za późno - teraz nie ma czasu na studiowanie wykonalności i pisanie kolejnych tomów aktów i tworzenie teczek projektów. Liczy się czas i pieniądze, których nie ma. Bez tego tramwaje podmiejski w Łodzi padną na pysk prosto w błoto, i już się nie podniosą...
![]() |
mat. Youtube |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Anonimowe komentarze nie będą akceptowane