Poprzednio, kilka miesięcy temu, Arriva zrezygnowała z obsługi komunikacyjnej na południu województwa, m.in. w Bieszczadach.
Mielecki oddział generował od dawna spore straty. Nie pomogły żadne próby naprawy tej sytuacji. Arriva przeprowadziła modyfikacje siatki połączeń, zracjonalizowano koszty i rozkłady jazdy. Mimo to niewiele udało się osiągnąć. A trudno oczekiwać od prywatnej firmy, że będzie ona świadczyć usługi mimo tego, że na tym nie zarabia. Dopóki nie zmieni się systemowe podejście, a więc dopóki przewozy na nierentownych trasach i regionach słabo zaludnionych nie będą dofinansowywane ze środków publicznych, nic dobrego nie czeka mieszkańców wielu gmin i powiatów we wschodniej Polsce. Na Podkarpaciu sytuacja jest wręcz tragiczna, a jedynym rejonem, gdzie transport zbiorowy jakoś wygląda, jest otoczenie Rzeszowa.
Inne oddziały firmy na razie mają działać bez zmian. Trudno jednak przewidzieć, kiedy padnie kolejny bastion Arrivy. Przewoźnik chętnie zawarł by stosowne kontrakty z samorządami, by realizować z dofinansowaniem deficytowe kursy. Jak wskazuje rzecznik Arrivy, Joanna Parzniewska, od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej liczba usług realizowanych w komunikacji publicznej poza miastami spadła aż o 40 %. Takie dane podaje Instytut Spraw Obywatelskich INSPRO. Dzieje się tak dlatego, że na dochodowych liniach występuje nieregulowana, często niezdrowa konkurencja, natomiast na trasach cechujących się niskim popytem brakuje chętnych do realizacji rozkładu w sposób zadowalający, przez co ostatecznie dochodzi nawet do likwidacji jakichkolwiek połączeń.
![]() |
fot. CzyliWiesz.pl |
Brak komentarzy :
Publikowanie komentarza
Anonimowe komentarze nie będą akceptowane