Według wykonawców, PKP PLK wypłaciło do tej pory zaledwie 62 z obiecanych 140 milionów złotych, w tym głównie wykonawcom, którzy już wcześniej z zarządcą infrastruktury współpracowali. Nieuregulowane należności są dla wielu firm powodem do ogromnego napięcia, gdyż brak środków zagraża płynności finansowej przedsiębiorstw, często zalegających pracownikom z wynagrodzeniami. A przecież idą święta... Po czterech godzinach rozmów w starostwie powiatowym w Pruszkowie wiceminister Andrzej Bittel odtrąbił osiągnięcie porozumienia, jednocześnie podkreślając nieugięte stanowisko PKP PLK w sprawie konkretnych kwot. Co więcej, w opinii ministerstwa podwykonawcom nielegalnego protestu powinno się postawić zarzuty dotyczące zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu lądowym. PKP PLK nie wyklucza wypłacenia kolejnych pieniędzy przez Bożym Narodzeniem...
Serwis money.pl informuje z kolei, że podwykonawcy nie będą już blokować torowiska, choć żadne porozumienie nie zostało osiągnięte. Firmy jednocześnie ostrzegają, że jeśli sprawa nie zostanie uregulowana natychmiast, wówczas prowadzić będą kolejną blokadę torów, tym razem tuż przed świętami. Paranoja jest goła, chciałoby się powiedzieć. Do czego trzeba się posunąć, by walczyć o swoje? Jaka musi być desperacja ludzi, którzy decydują się na wejście w kolizję z prawem, ryzykują sądem i dotkliwymi karami, by pokazać, jak bardzo czują się oszukani? Dlaczego w Polsce nie walczy się z faktycznymi przestępcami, zamiast tego kreując na złoczyńców tych, którzy po prostu upominają się o coś, co im się należy? Nie ukradli, nie oszukali nikogo - wykonali swoją pracę i oczekują za nią umówionej zapłaty. Skoro PKP PLK wyrzuciła Astaldi z placu budowy, niech bierze odpowiedzialność za tych, którzy de facto dla niej realizowali inwestycję.
Niech mi ktoś tylko jeszcze raz powie, że w Polsce dzieje się coraz lepiej, a przysięgam - nie ręczę za siebie...
![]() |
fot. PKP PLK |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Anonimowe komentarze nie będą akceptowane