Kilka dni temu poprosiłem mojego znajomego Igora Wójciaka, lekarza i miłośnika kolei z Rzepedzi, o odświeżenie nieco informacji co do obecnej sytuacji w tym rejonie. Emocjonalnie opisał mi on katastrofalną sytuację lokalnej kolei, wywołaną niefrasobliwością władz województwa. UMWP bowiem, na kilkanaście dni przed wejściem w życie planu powiatu sanockiego, dogadał się cichcem z Przewozami Regionalnymi, wycofując się tym samym z porozumienia o finansowaniu pociągów uruchamianych przez SKPL. Trasę dostały PR-y, i to one miały wozić pasażerów. Szkopuł w tym, że rozkład jazdy pociągów zasadniczo jest ułożony tylko na papierze, a poza medialnymi kursami do Medzilaborec na Słowacji, z Sanoka do Komańczy i Łupkowa nie jeździ właściwie nic. Od wielu miesięcy, ze względu na notoryczny brak sprawnych szynobusów na stanie podkarpackich Przewozów Regionalnych, pociągi zastępowane są komunikacją zastępczą. To ogromny problem zwłaszcza w sezonie, bo turystyczne autokary nie dość, że nie przewożą rowerów, to jeszcze pomijają trzy stacje po drodze: Mokre, Morochów i Wysoczany. Co więcej, rozkłady ułożone są totalnie bez sensu. O ile rano do Komańczy można się dostać, by np. wyjść na wycieczkę śladem tamtejszych cerkwii, o tyle o powrocie wieczorem należy zapomnieć, bo ostatni pociąg do Sanoka w tygodniu wyrusza z Komańczy o... 14:28! W weekendy jest odrobinę lepiej, bo akurat o 18:30 jedzie Wojak Szwejk do Rzeszowa Głównego, ale marne to pocieszenie...
To, co zrobił Urząd Marszałkowski do spółki z Przewozami Regionalnymi, woła poniekąd o pomstę do nieba. Rozkład jest, kolejarze mają robotę, ale pasażer dostał tylko kupę ziemniaczanych obierek. W związku z tym drogi wciąż toną w potokach samochodów, tory pokrywa coraz to świeższa warstwa rdzy, a za jakiś czas wszyscy oficjalnie usiądą i stwierdzą, że po cholerę te pociągi, skoro nikt nimi nie jeździ. A kto ma jeździć, skoro wakacyjny rozkład jazdy jest bez sensu nawet w trakcie roku szkolnego, bo nijak nie odpowiada rzeczywistym potrzebom? Każdy sobie rzepkę skrobie, chciałoby się powiedzieć. Żadnych konsultacji, żadnych wniosków, nikt nikogo o zdanie nie pyta. Przewala się jedynie publiczne pieniądze, które wypracowują ciężką pracą mieszkańcy całego województwa, w tym miejscowości położonych wzdłuż "łupkowianki", płacąc tzw. samorządowemu przewoźnikowi za usługi, które z koleją nie mają nic wspólnego. Ten wciąż odwołuje połączenia, nagle wprowadza komunikację zastępczą, a wszelkie informacje o tym skrzętnie zataja i bynajmniej nie chwali się nimi na swoim Facebooku. Według najświeższych komunikatów, pociągi na odcinku Sanok - Komańcza nie kursowały od 1 do 6 lipca, czyli do dzisiaj. W dniach 2-4 lipca bez obsługi szynowej pozostawał także odcinek Sanok - Jasło.
Abstrahując od politycznego tła całej sytuacji i przemożnej chęci uwalenia jakiejkolwiek konkurencji, cała ta sytuacja jest co najmniej śmieszna z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że Przewozy Regionalnie i UMWP nie od dzisiaj wiedzą, że całe południe Podkarpacia wymaga użycia spalinowych jednostek. Po drugie dlatego, że pompatycznie firmowane przez Marszałka wakacyjne pociągi z Rzeszowa do Zamościa czy właśnie Medzilaborzec kursują w najlepsze.
Zapytam retorycznie: co jeszcze musi się wydarzyć, żeby ludzie zmądrzeli i przestali dawać się robić w wała, z okradaniem w pakiecie?
![]() |
To niestety niezbyt częsty widok w Sanoku i okolicach... (mat. Kolejowy Sanok/Youtube) |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Anonimowe komentarze nie będą akceptowane